~~~
-Frank…-powiedział Gerard patrząc w te hipnotyzujące tęczówki…
-Frank…-powiedział Gerard patrząc w te hipnotyzujące tęczówki…
Z
głośnym wdechem Frank znów obudził się cały mokry. Ciągle i na wciąż,
każdej nocy śnił mu się ten sam sen. A właściwie to wspomnienie. Tak
poznał swojego wybawiciela, ale nic więcej nie zdążył się dowiedzieć. Z
chwilą, gdy czerwono włosy anioł wypowiedział jego imię, zabrzmiał
dzwonek i tłum uczniów rozdzielił ich porywając w dwie różne strony
korytarza. Potem go już nie widział. A miną równo tydzień od tamtego
zdarzenia. Z tego, co udało mu się wypytać w szkole, chłopak był chyba
rok starszy i jego imię zaczynało się na G. Nikt więcej nic nie
wiedział, bo chłopak był odludkiem. Trzymał się na uboczu z nikim nie
rozmawiał, wiecznie sam ze swoim czarnym zeszytem. Zupełnie odwrotnie
niż Frank, on starał się by jak najwięcej osób zwracało na niego uwagę,
by go lubili. Nie chciał powtórki z poprzedniej szkoły, więc już
pierwszego dnia pokazał, że mimo mały to pyskaty.Nauczył się tego i
owego i nie pozwoli sobie znów spieprzyć szkolnego życia. Chodził tu
tydzień, a prawie cała szkoła go znała. Nie był miły i grzeczny, był
ironiczny, pyskaty i cholernie bezczelny. Z miejsca wszyscy nauczyciele
goznienawidzili, a uczniowie pokochali. W tej nudnej budzie znaleźli
swojegomentora, gwiazdę. Był chamem i egoistyczną świnią, tego nauczył
się od swychdręczycieli i teraz to on wcielił się w tą rolę. Sam siebie
nie poznawał wlustrze, czarny irokez, czerwone wygolone boki, oczy
obrysowane czarna kredką,podarte spodnie, krzykliwe koszulki. To nie
było on, wiecznie uśmiechniętaprzylepa, pełna empatii i dobrej energii.
Ten Frank schował się głęboko i niezamierzał wychodzić, dla niego świat
był okrutny. Wolał być jak reszta chamów,chciał być skurwysynem i
postanowił się nie ograniczać. Już na początkupokazując wszystkim, że to
on tu będzie rządził. Na wspomnienie ostatniego dniaszkolnego tygodnia
Frank uśmiechnął się do siebie nadal leżąc zakopany w łóżku:
Wparował na fizykę oczywiście 10 minut spóźniony, przez cały tydzień ani razu nie przyszedł punktualnie. Nie ma to jak dobre pierwsze wrażenie nie? Wchodząc nie zapomniał trzasnąć drzwiami. Nie zwracając uwagi na nauczyciela poszedł to swojego miejsca na ostatniej ławce.Uśmiechając się ironicznie na chichoty innych uczniów. Wczoraj zdążył się dowiedzieć, że krążą plotki, że stary fizyk jest pedałem, więc specjalnie na tą okazję i pierwszą lekcję z tym uroczym panem po 30-tce założył bardzo obcisłą czarna koszulkę z napisem FUCK ME na przedzie. Nauczyciel ignorując chichoty stał i patrzył na tego bezczelnego smarkacza, który właśnie rozkładał nogi na ławce nic nie robiąc sobie z tego, że ten belfr zabija go wzrokiem.
-Jak się nazywasz?- wysyczał cały czerwony
-Iero… Frank Iero- na to po sali znów potoczyły się chichoty
W sumie Frank sam zastanawiał się czemu te półmóżdżki śmieją się ze wszystkiego co on powie. Czyżby już wyrobił sobie taki respekt?
-Iero, zdejmij nogi z ławki- niechętne westchnięcie i głuchy stukot o podłogę starych trampek- a teraz racz wejść jeszcze raz z odpowiednimi słowami- wycharczał
-Wie pan, że jeśli teraz wyjdę to już nie wrócę?- wyszczerzył się Frank, zwykle matematyczka po takich słowach bladła i zapominała o całej spawie jednak to niebyła lekcja matematyki
-A zdajesz sobie sprawę z tego, że jeśli nie wrócisz to nie wejdziesz na żadne zajęcia i nie zdasz?- cóż fizyk też potrafił być bezczelny. Jednak nie docenił umiejętności Iero i po chwili zauważył jak chłopak wychodzi z klasy posyłając mu przy wyjściu buziaka. Odprowadzony śmiechami Frank potem i tak był na dywaniku u dyrektorki, również nic sobie z tego nie robiąc, był szkolna gwiazdą, wszyscy go podziwiali a to było najważniejsze. Nigdy więcej nie miał być popychadłem…
Wparował na fizykę oczywiście 10 minut spóźniony, przez cały tydzień ani razu nie przyszedł punktualnie. Nie ma to jak dobre pierwsze wrażenie nie? Wchodząc nie zapomniał trzasnąć drzwiami. Nie zwracając uwagi na nauczyciela poszedł to swojego miejsca na ostatniej ławce.Uśmiechając się ironicznie na chichoty innych uczniów. Wczoraj zdążył się dowiedzieć, że krążą plotki, że stary fizyk jest pedałem, więc specjalnie na tą okazję i pierwszą lekcję z tym uroczym panem po 30-tce założył bardzo obcisłą czarna koszulkę z napisem FUCK ME na przedzie. Nauczyciel ignorując chichoty stał i patrzył na tego bezczelnego smarkacza, który właśnie rozkładał nogi na ławce nic nie robiąc sobie z tego, że ten belfr zabija go wzrokiem.
-Jak się nazywasz?- wysyczał cały czerwony
-Iero… Frank Iero- na to po sali znów potoczyły się chichoty
W sumie Frank sam zastanawiał się czemu te półmóżdżki śmieją się ze wszystkiego co on powie. Czyżby już wyrobił sobie taki respekt?
-Iero, zdejmij nogi z ławki- niechętne westchnięcie i głuchy stukot o podłogę starych trampek- a teraz racz wejść jeszcze raz z odpowiednimi słowami- wycharczał
-Wie pan, że jeśli teraz wyjdę to już nie wrócę?- wyszczerzył się Frank, zwykle matematyczka po takich słowach bladła i zapominała o całej spawie jednak to niebyła lekcja matematyki
-A zdajesz sobie sprawę z tego, że jeśli nie wrócisz to nie wejdziesz na żadne zajęcia i nie zdasz?- cóż fizyk też potrafił być bezczelny. Jednak nie docenił umiejętności Iero i po chwili zauważył jak chłopak wychodzi z klasy posyłając mu przy wyjściu buziaka. Odprowadzony śmiechami Frank potem i tak był na dywaniku u dyrektorki, również nic sobie z tego nie robiąc, był szkolna gwiazdą, wszyscy go podziwiali a to było najważniejsze. Nigdy więcej nie miał być popychadłem…
Jednak
znów wrócił do teraźniejszości. Przejechał ręką po twarzy by się trochę
otrzeźwić i gdy jego palce zahaczyły o blizną na lewym policzku znów
zalały go wspomnienia.
Obudził
się w szpitalu, jak się potem dowiedział po10 dniach. Był w śpiączce,
nikt nie przypuszczał, że będzie miał aż tak poważne uszkodzenia głowy,
więc wprowadzili go w stan śpiączki farmakologicznej.Stracił dużo krwi,
miał wiele obrażeń wewnętrznych i wstrząs mózgu. Gdyby karetka
przyjechała choć 5 minut później być może by się nie
obudził.Pielęgniarki powiedziały mu, że przez dwa dni czuwał przy nim
chłopak, który go znalazł i zadzwonił po karetkę. Uratował mu życie,
jednak Frank nie mógł przypomnieć sobie jak on wygląda. Pamiętał tylko
te błyszczące brązowe tęczówki pełne troski. Po dwóch dniach policjanci
przyszli by zabrać go na przesłuchanie, jednak on już później nie
wrócił. Nikt nie wiedział, co się z nim stało, albo po prostu nie
chcieli mu powiedzieć. A Frank chciał mu tylko podziękować. Przeleżał w
szpitalu miesiąc, by lekarze mieli całkowitą pewność,że nic mu już nie
zagraża. Potem wyprowadzili się z matką z Belleville i przenieśli do
Newark. Trochę zajęło im porządkowanie spraw, więc dopiero miesiąc po
rozpoczęciu roku poszedł do nowej szkoły. Znów pełen obaw i już na
wejściu spotkał jego. Na początku go nie poznał, chciał mu tylko pomóc,
wtedy chciał być jeszcze miły. Jednak, gdy chłopak znów zniknął a ludzie
mijający go patrzyli się na niego jak na dziwadło, poczuł jak wszystko
wraca. Cały jego ból, dlatego zaczął się wygłupiać. Strzelił pyskówkę,
nauczycielce od matematyki, poszło łatwo, gdy przypomniał sobie
cwaniaków ze swojej szkoły. Nienawidził ich a teraz sam był taki jak oni...
Z westchnieniem podniósł się z łóżka i stoczył na dół. Matka znów miała sobotni dyżur, więc miał wolną chatę. Zauważył, że ekspres jest jeszcze pełen parującej kawy. Nalał sobie w swój ulubiony kubek napój bogów i zaciągnął się tym aromatem. Rzadko pijał kawę, tylko jak naprawdę jej potrzebował. A teraz jej specyficzny zapach znów przypomniał mu o czerwonowłosym tajemniczym chłopaku.On tak pachniał, gdy spotkał go wtedy w szkole, wyczuł od niego ten aromat. Za patrzonyw kubek z czarna cieczą znów poddał się ponurym rozmyślaniom…
Z westchnieniem podniósł się z łóżka i stoczył na dół. Matka znów miała sobotni dyżur, więc miał wolną chatę. Zauważył, że ekspres jest jeszcze pełen parującej kawy. Nalał sobie w swój ulubiony kubek napój bogów i zaciągnął się tym aromatem. Rzadko pijał kawę, tylko jak naprawdę jej potrzebował. A teraz jej specyficzny zapach znów przypomniał mu o czerwonowłosym tajemniczym chłopaku.On tak pachniał, gdy spotkał go wtedy w szkole, wyczuł od niego ten aromat. Za patrzonyw kubek z czarna cieczą znów poddał się ponurym rozmyślaniom…
***
Obudził
się z okropnym bólem głowy. Nienawidził tego. Nienawidził wszystkiego! A
przede wszystkim siebie. Znów brał, znów był tym cholernym ćpunem. Po
miesiącu na odwyku! I to przez tego małego jebanego gnoma! Czy musiał
akurat wpieprzać się znów w jego życie? Ze złością przeczesał swoje
przetłuszczone już czerwone włosy. Ostatnim razem jak go spotkał to mało
nie wylądował za kratkami. A w dodatku nadal wisiał kasę dealer’owi za
spieprzony przemyt. Musiał poszukać sobie innego, bo Jeff,cholernie na
niego wkurzony, nie dał mu „na krechę” dopóki nie odda kasy.Prawie
kilogram heroiny musiał spuścić w szpitalnym kiblu, dosłownie 10 minut
przed tym jak zabrali do policjanci. Teoretycznie na przesłuchanie, ale
dowiedział się, że któraś z pielęgniarek dała cynk, że chodzi naćpany,
więc wezwała policję. Nie chciał opuszczać swojego miejsca przy łóżku
Franka, nawet poznał jego mamę. Bardzo miła kobieta, domyślał się, że
chłopak też musi mieć takie sympatyczne usposobienie. Jednak, gdy
zobaczył go wtedy na korytarzu już nie wiedział, co myśleć. Chłopak nie
wyglądał jak urocza istotka w rudych włosach, ale jak bezczelny
rock’men. Gerard nawet nie wiedział, że on żyje dopóki nagle pojawił mu
się przed oczami i najzwyczajniej w świecie podał mu zeszyt.Nie
wiedział, czemu aż tak to nim zachwiało, ale po prostu uciekł z lekcji.
Nie chciał go widzieć. Chciał mieć w swoim, życiu choć jedną nie
pewność. Jakieś oderwanie od rutyny. Pobudka, śniadanie, szkoła, zero
znajomych, odludek,powrót do domu i bazgranie do wieczora w swoich
zeszytach ukryty w piwnicy.Gdyby nie rozmyślania o tej małej istotce
(nadal nie potrafił mówić na niego Frank tylko mała istotka, ewentualnie
gnom) popadł by w jeszcze większą depresję.Był artystą, potrzebował
urozmaicenia! A gdy zabrano mu narkotyki, pozostawał mu on. Rysował go
prawie codzienne zastanawiając się, co z nim jest. I miał zamiar robić
tak do końca życia, albo dopóki nie znajdzie sobie innego zajęcia.
Zaczął też poważnie zastanawiać się nad swoja orientacją. Nigdy jakoś
za specjalnie nie kręciły go kobiety, więc było bardzo prawdopodobne, że
jednak był gejem.Incydent w łazience, zafascynowanie tym gnomem. To też
zaczęło go przytłaczać.W końcu on był tylko nastolatkiem, dopiero
poznawał samego siebie. Bał się tej wszechogarniającej świat homofobii. W
ciągu miesiąca zdążył usłyszeć za swoimi plecami parę razy „pedał”czy
„ciota”. Dlatego też wrócił do narkotyków, nie pewność samego siebie i
ten mały. Chłopak żył i miał się dobrze z tego, co słyszał od Mikey’go.
Bezczelny egoista, ignorant, gwiazdor nie takiego go zapamiętał. A może
sam go sobie wyobraził jako cudownego małego gnoma? Może on naprawdę był
zły? Nie chciał w to wierzyć.Przecież zawsze tak dobrze znał się na
ludziach a mały poruszył go już od pierwszego spotkania. Nie był
przyzwyczajony do takich zmian, więc siedział w piwnicy udając, że jest
chory i wykańczając swoje ostatnie zapasy heroiny. Nie miał najmniejszej
ochoty by żyć, Mikey go zamęczał, gnom nie opuszczał jego myśli a Jeff
domagał się kasy. Jęknął przeciągle i przewrócił się na drugi bok z
zamiarem ponownego zaśnięcia. Miał ochotę nigdy się już nie obudzić…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz