piątek, 10 sierpnia 2012

Asleep or Dead. V

~~~

-Frank…-powiedział Gerard patrząc w te hipnotyzujące tęczówki…
Z głośnym wdechem Frank znów obudził się cały mokry. Ciągle i na wciąż, każdej nocy śnił mu się ten sam sen. A właściwie to wspomnienie. Tak poznał swojego wybawiciela, ale nic więcej nie zdążył się dowiedzieć. Z chwilą, gdy czerwono włosy anioł wypowiedział jego imię, zabrzmiał dzwonek i tłum uczniów rozdzielił ich porywając w dwie różne strony korytarza. Potem go już nie widział. A miną równo tydzień od tamtego zdarzenia. Z tego, co udało mu się wypytać w szkole, chłopak był chyba rok starszy i jego imię zaczynało się na G. Nikt więcej nic nie wiedział, bo chłopak był odludkiem. Trzymał się na uboczu z nikim nie rozmawiał, wiecznie sam ze swoim czarnym zeszytem. Zupełnie odwrotnie niż Frank, on starał się by jak najwięcej osób zwracało na niego uwagę, by go lubili. Nie chciał powtórki z poprzedniej szkoły, więc już pierwszego dnia pokazał, że mimo mały to pyskaty.Nauczył się tego i owego i nie pozwoli sobie znów spieprzyć szkolnego życia. Chodził tu tydzień, a prawie cała szkoła go znała. Nie był miły i grzeczny, był ironiczny, pyskaty i cholernie bezczelny. Z miejsca wszyscy nauczyciele goznienawidzili, a uczniowie pokochali. W tej nudnej budzie znaleźli swojegomentora, gwiazdę. Był chamem i egoistyczną świnią, tego nauczył się od swychdręczycieli i teraz to on wcielił się w tą rolę. Sam siebie nie poznawał wlustrze, czarny irokez, czerwone wygolone boki, oczy obrysowane czarna kredką,podarte spodnie, krzykliwe koszulki. To nie było on, wiecznie uśmiechniętaprzylepa, pełna empatii i dobrej energii. Ten Frank schował się głęboko i niezamierzał wychodzić, dla niego świat był okrutny. Wolał być jak reszta chamów,chciał być skurwysynem i postanowił się nie ograniczać. Już na początkupokazując wszystkim, że to on tu będzie rządził. Na wspomnienie ostatniego dniaszkolnego tygodnia Frank uśmiechnął się do siebie nadal leżąc zakopany w łóżku:
Wparował na fizykę oczywiście 10 minut spóźniony, przez cały tydzień ani razu nie przyszedł punktualnie. Nie ma to jak dobre pierwsze wrażenie nie? Wchodząc nie zapomniał trzasnąć drzwiami. Nie zwracając uwagi na nauczyciela poszedł to swojego miejsca na ostatniej ławce.Uśmiechając się ironicznie na chichoty innych uczniów. Wczoraj zdążył się dowiedzieć, że krążą plotki, że stary fizyk jest pedałem, więc specjalnie na tą okazję i pierwszą lekcję z tym uroczym panem po 30-tce założył bardzo obcisłą czarna koszulkę z napisem FUCK ME na przedzie. Nauczyciel ignorując chichoty stał i patrzył na tego bezczelnego smarkacza, który właśnie rozkładał nogi na ławce nic nie robiąc sobie z tego, że ten belfr zabija go wzrokiem.
-Jak się nazywasz?- wysyczał cały czerwony
-Iero… Frank Iero- na to po sali znów potoczyły się chichoty
W sumie Frank sam zastanawiał się czemu te półmóżdżki śmieją się ze wszystkiego co on powie. Czyżby już wyrobił sobie taki respekt?
-Iero, zdejmij nogi z ławki- niechętne westchnięcie i głuchy stukot o podłogę starych trampek- a teraz racz wejść jeszcze raz z odpowiednimi słowami- wycharczał
-Wie pan, że jeśli teraz wyjdę to już nie wrócę?- wyszczerzył się Frank, zwykle matematyczka po takich słowach bladła i zapominała o całej spawie jednak to niebyła lekcja matematyki
-A zdajesz sobie sprawę z tego, że jeśli nie wrócisz to nie wejdziesz na żadne zajęcia i nie zdasz?- cóż fizyk też potrafił być bezczelny. Jednak nie docenił umiejętności Iero i po chwili zauważył jak chłopak wychodzi z klasy posyłając mu przy wyjściu buziaka. Odprowadzony śmiechami Frank potem i tak był na dywaniku u dyrektorki, również nic sobie z tego nie robiąc, był szkolna gwiazdą, wszyscy go podziwiali a to było najważniejsze. Nigdy więcej nie miał być popychadłem…

Jednak znów wrócił do teraźniejszości. Przejechał ręką po twarzy by się trochę otrzeźwić i gdy jego palce zahaczyły o blizną na lewym policzku znów zalały go wspomnienia.

Obudził się w szpitalu, jak się potem dowiedział po10 dniach. Był w śpiączce, nikt nie przypuszczał, że będzie miał aż tak poważne uszkodzenia głowy, więc wprowadzili go w stan śpiączki farmakologicznej.Stracił dużo krwi, miał wiele obrażeń wewnętrznych i wstrząs mózgu. Gdyby karetka przyjechała choć 5 minut później być może by się nie obudził.Pielęgniarki powiedziały mu, że przez dwa dni czuwał przy nim chłopak, który go znalazł i zadzwonił po karetkę. Uratował mu życie, jednak Frank nie mógł przypomnieć sobie jak on wygląda. Pamiętał tylko te błyszczące brązowe tęczówki pełne troski. Po dwóch dniach policjanci przyszli by zabrać go na przesłuchanie, jednak on już później nie wrócił. Nikt nie wiedział, co się z nim stało, albo po prostu nie chcieli mu powiedzieć. A Frank chciał mu tylko podziękować. Przeleżał w szpitalu miesiąc, by lekarze mieli całkowitą pewność,że nic mu już nie zagraża. Potem wyprowadzili się z matką z Belleville i przenieśli do Newark. Trochę zajęło im porządkowanie spraw, więc dopiero miesiąc po rozpoczęciu roku poszedł do nowej szkoły. Znów pełen obaw i już na wejściu spotkał jego. Na początku go nie poznał, chciał mu tylko pomóc, wtedy chciał być jeszcze miły. Jednak, gdy chłopak znów zniknął a ludzie mijający go patrzyli się na niego jak na dziwadło, poczuł jak wszystko wraca. Cały jego ból, dlatego zaczął się wygłupiać. Strzelił pyskówkę, nauczycielce od matematyki, poszło łatwo, gdy przypomniał sobie cwaniaków ze swojej szkoły. Nienawidził ich a teraz sam był taki jak oni...

Z westchnieniem podniósł się z łóżka i stoczył na dół. Matka znów miała sobotni dyżur, więc miał wolną chatę. Zauważył, że ekspres jest jeszcze pełen parującej kawy. Nalał sobie w swój ulubiony kubek napój bogów i zaciągnął się tym aromatem. Rzadko pijał kawę, tylko jak naprawdę jej potrzebował. A teraz jej specyficzny zapach znów przypomniał mu o czerwonowłosym tajemniczym chłopaku.On tak pachniał, gdy spotkał go wtedy w szkole, wyczuł od niego ten aromat. Za patrzonyw kubek z czarna cieczą znów poddał się ponurym rozmyślaniom…

***
Obudził się z okropnym bólem głowy. Nienawidził tego. Nienawidził wszystkiego! A przede wszystkim siebie. Znów brał, znów był tym cholernym ćpunem. Po miesiącu na odwyku! I to przez tego małego jebanego gnoma! Czy musiał akurat wpieprzać się znów w jego życie? Ze złością przeczesał swoje przetłuszczone już czerwone włosy. Ostatnim razem jak go spotkał to mało nie wylądował za kratkami. A w dodatku nadal wisiał kasę dealer’owi za spieprzony przemyt. Musiał poszukać sobie innego, bo Jeff,cholernie na niego wkurzony, nie dał mu „na krechę” dopóki nie odda kasy.Prawie kilogram heroiny musiał spuścić w szpitalnym kiblu, dosłownie 10 minut przed tym jak zabrali do policjanci. Teoretycznie na przesłuchanie, ale dowiedział się, że któraś z pielęgniarek dała cynk, że chodzi naćpany, więc wezwała policję. Nie chciał opuszczać swojego miejsca przy łóżku Franka, nawet poznał jego mamę. Bardzo miła kobieta, domyślał się, że chłopak też musi mieć takie sympatyczne usposobienie. Jednak, gdy zobaczył go wtedy na korytarzu już nie wiedział, co myśleć. Chłopak nie wyglądał jak urocza istotka w rudych włosach, ale jak bezczelny rock’men. Gerard nawet nie wiedział, że on żyje dopóki nagle pojawił mu się przed oczami i najzwyczajniej w świecie podał mu zeszyt.Nie wiedział, czemu aż tak to nim zachwiało, ale po prostu uciekł z lekcji. Nie chciał go widzieć. Chciał mieć w swoim, życiu choć jedną nie pewność. Jakieś oderwanie od rutyny. Pobudka, śniadanie, szkoła, zero znajomych, odludek,powrót do domu i bazgranie do wieczora w swoich zeszytach ukryty w piwnicy.Gdyby nie rozmyślania o tej małej istotce (nadal nie potrafił mówić na niego Frank tylko mała istotka, ewentualnie gnom) popadł by w jeszcze większą depresję.Był artystą, potrzebował urozmaicenia! A gdy zabrano mu narkotyki, pozostawał mu on. Rysował go prawie codzienne zastanawiając się, co z nim jest. I miał zamiar robić tak do końca życia, albo dopóki nie znajdzie sobie innego zajęcia. Zaczął  też poważnie zastanawiać się nad swoja orientacją. Nigdy jakoś za specjalnie nie kręciły go kobiety, więc było bardzo prawdopodobne, że jednak był gejem.Incydent w łazience, zafascynowanie tym gnomem. To też zaczęło go przytłaczać.W końcu on był tylko nastolatkiem, dopiero poznawał samego siebie. Bał się tej wszechogarniającej świat homofobii. W ciągu miesiąca zdążył usłyszeć za swoimi plecami parę razy „pedał”czy „ciota”. Dlatego też wrócił do narkotyków, nie pewność samego siebie i ten mały. Chłopak żył i miał się dobrze z tego, co słyszał od Mikey’go. Bezczelny egoista, ignorant, gwiazdor nie takiego go zapamiętał. A może sam go sobie wyobraził jako cudownego małego gnoma? Może on naprawdę był zły? Nie chciał w to wierzyć.Przecież zawsze tak dobrze znał się na ludziach a mały poruszył go już od pierwszego spotkania. Nie był przyzwyczajony do takich zmian, więc siedział w piwnicy udając, że jest chory i wykańczając swoje ostatnie zapasy heroiny. Nie miał najmniejszej ochoty by żyć, Mikey go zamęczał, gnom nie opuszczał jego myśli a Jeff domagał się kasy. Jęknął przeciągle i przewrócił się na drugi bok z zamiarem ponownego zaśnięcia. Miał ochotę nigdy się już nie obudzić…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz